Któż z nas, kupując prezenty na Dzień Dziecka, nie wspomni choćby przez chwilę, jak sam kiedyś był dzieckiem? Zresztą, czy było to tak dawno? Umysł ludzki ma tę dziwną właściwość, że niewielu dorosłych czuje się „na swoje lata”. Może to nie przypadek? Pewne przesłanki pozwalają domniemywać, że jako gatunek Homo sapiens jesteśmy wiecznymi dziećmi.

 

Niektóre gatunki zwierząt cechują się dość osobliwymi zwyczajami. Taki aksolotl, na przykład, salamandra żyjąca w Meksyku, nigdy nie dorasta, jeśli nie musi. Aksolotl potrafi przez całe życie pozostawać w stanie larwalnym, żyjąc w wodzie. Co więcej, osiąga dojrzałość płciową i rozmnaża się jako larwa. Zmienia się w formę dorosłą, żyjącą na lądzie, tylko pod presją środowiska. Taka zdolność do zachowania cech „dziecięcych” nawet w późnym wieku zwana jest neotenią. Wbrew pozorom nie należy do zjawisk rzadkich, choć przypadek aksolotla jest – przez swą skrajność – raczej odosobniony. Neotenia przytrafia się wśród ptaków, a także u zwierząt domowych – kotów i psów. Mało tego – zawitała nawet do… kreskówek.

Ci, którzy widzieli wczesne filmy Disneya z Myszką Miki, wiedzą, że początkowo wyglądał on zupełnie inaczej niż obecnie. Miki (bo to on, a nie ona) był wyższy, szczuplejszy, miał dłuższe nogi i mniejszą głowę. Posiadał więc cechy osoby dorosłej. Stopniowo, w ciągu lat, Miki dziecinniał – jego głowa powiększała się, kształty zaokrąglały, nogi stawały się krótsze, oczy większe. Nabierał cech infantylnych, proporcje jego ciała stawały się takie, jak u młodych istot – u dzieci. A przez to Miki wzbudzał więcej sympatii.

Ma to swoje psychologiczne uzasadnienie. Dziecinny wygląd wydaje nam się miły, budzi przyjemne skojarzenia. Nie tylko wygląd naszych, ludzkich dzieci. Również młode zwierzęta są bardziej „milusińskie” od dorosłych. Stąd zresztą wiele cech infantylnych u naszych domowych pupilów. Niektóre rasy psów – jak choćby pekińczyki – zostały wręcz ukształtowane w taki sposób, aby pozostały wiecznymi dziećmi. Wśród kotów dziecięcymi cechami może poszczycić się, na przykład, odmiana perska. Koty tej rasy charakteryzują się dużymi okrągłymi oczami, małym krótkim pyskiem, niedużymi uszami i okrągłym owalem pyszczka. Mają więc wygląd zabawek lub bohaterów kreskówek Disneya.

Ludzie lubią taki wygląd. Lubią też dziecinne zachowanie, dlatego wiele zwierząt domowych – nawet w podeszłym wieku – zachowuje się niekiedy co najmniej niepoważnie. Kot harcujący po całym mieszkaniu czy pies nieustannie łasy na pieszczoty w normalnych warunkach – w naturalnym środowisku – nie zachowywałyby się w ten sposób. Ich wygląd i obyczaje są wynikiem kontraktu, jaki z nami zawarły – my je karmimy i utrzymujemy, a one dostarczają nam rozrywki, muszą więc być takie, jak lubimy.

Urodziny psa

Stosunkiem ludzi do zwierząt domowych rządzą zresztą dwa główne zjawiska. Nie mniej ważny od neotenii jest antropomorfizm. Polega on na przypisywaniu innym istotom i obiektom cech ludzkich.

Według badań, przeprowadzonych w USA, około 80 proc. ludzi traktuje swoje zwierzęta domowe jak członków rodziny. Dzieci zachowują się wobec nich jak wobec rodzeństwa, a dorośli – traktują je jak dzieci. Szczególne przywiązanie wykazują do swoich pupilów bezdzietne małżeństwa i osoby starsze, których dzieci już opuściły dom.

Zwierzęta zresztą – dostosowując się do reguł – spełniają rolę zastępczych dzieci bardzo umiejętnie: pozwalają się żywić, pielęgnować, strofować, chwalić itp. Są, słowem, w pełni uzależnione od swoich przybranych ludzkich rodziców, podobnie jak prawdziwe dzieci. Nic zatem dziwnego, że jedna trzecia Amerykanów, właścicieli psów i kotów, obchodzi uroczyście ich urodziny, przy torcie i z podarkami.

Jest wszakże pewna różnica między domowymi zwierzakami a dziećmi. Te drugie pewnego dnia usamodzielniają się i opuszczają swoich rodziców, natomiast te pierwsze – nie dorośleją nigdy. Zawsze są gotowe służyć za adresatów naszego instynktu rodzicielskiego.

Płód ze świadectwem dojrzałości

Kiedy przed dwustu laty w europejskich ogrodach zoologicznych pojawiły się pierwsze egzemplarze małp człekokształtnych, ludzie ze zdumieniem zauważyli, że szympansie czy goryle dzieci są znacznie bardziej – wręcz zdumiewająco – podobne do ludzi niż osobniki dorosłe. Podobieństwo to dotyczy nie tylko wyglądu (jaśniejsza cera, płaska twarz, duże oczy itp.), ale także zachowania.

Skąd to podobieństwo człowieka do małpiego oseska i ogromna różnica w wyglądzie w porównaniu z dorosłą małpą? Czyżby było to – jak to się mówi – podobieństwo nieprzypadkowe?

Zdaniem badaczy mogło być tak, że w pewnym momencie ewolucji naczelnych korzystne okazało się zahamowanie rozwoju osobniczego i przedłużenie rozwoju zarodkowego poza moment urodzin, a tym samym utrwalenie cech infantylnych. Jako pierwszy taką sugestię wysunął w latach 20. ubiegłego wieku holenderski anatom Louis Bolk. Wymienił on wiele identycznych cech anatomicznych, które posiadają dorośli ludzie oraz młode osobniki innych naczelnych, np.: kształt czaszki, małe szczęki, drobne uzębienie, położenie otworu, przez który z czaszki wychodzi rdzeń kręgowy (co decyduje o postawie ciała – wyprostowanej bądź nie), nieprzeciwstawny kciuk w stopie itd.

Kultura wcześniaków

No dobrze, ale jakie przyczyny sprawiły, że ludzka neotenia stała się atrakcyjna ewolucyjnie, a więc sprzyjała przetrwaniu? Bolk, mówiąc o przedłużeniu rozwoju zarodkowego poza moment urodzin, miał na myśli fakt, że ludzkie niemowlę rodzi się jakby „zbyt wcześnie”. Noworodek człowieka jest znacznie mniej dojrzały – a przez to mniej samodzielny – niż noworodek małpi.

A wszystko przez mózg. Ludzki mózg ma taką wielkość, że gdyby dzieci miały się rodzić z nim w pełni już rozwiniętym, ich wielkie głowy nie przeszłyby przez drogi rodne kobiet. Dlatego dzieci muszą przychodzić na świat wcześnie i niejako kończyć swój rozwój zarodkowy już poza łożyskiem.

Lecz czemu to ma służyć? Dlaczego ewolucja dopuściła do tak z pozoru kłopotliwego rozwiązania? Odpowiedź z pewnością nie spodoba się naszym dzieciom – chodzi o naukę.

Pierwsze miesiące życia człowieka to niesamowite wręcz możliwości przyswajania wiedzy. Mózg dziecka podwaja swoją objętość w ciągu pierwszego roku, a po trzech latach jest tylko o jedną piątą mniejszy od mózgu człowieka dorosłego. To wręcz zawrotne tempo tworzenia się nowych neuronów, połączeń, asocjacji. Dziecko uczy się, uczy i jeszcze raz uczy.

Nagrodą zatem za przedwczesne przychodzenie na świat jest dla gatunku ludzkiego możliwość wchłonięcia takich ilości informacji, o jakich nie mogą nawet marzyć nasi ewolucyjni kuzyni. Tak zrodziła się kultura i cywilizacja, a także wszystko dobre i złe, co ze sobą przyniosły. A wszystko przez małpę, która nie chciała dorosnąć…