Lata bywają cieplejsze i chłodniejsze, ale od kilkunastu lat można dostrzec pewną prawidłowość: lipiec staje się coraz bardziej upalny. W dodatku – lata są coraz dłuższe. Wiosna przychodzi coraz wcześniej, a jesień coraz później. Obie te pory roku stają się również wyraźnie krótsze i w rezultacie bardzo szybko po zimowych chłodach pojawiają się letnie upały, które z kolei kończą się niemal u progu zimowych mrozów. Wygląda na to, że taka sytuacja nie stanowi anomalii, lecz jest trwałą tendencją. Jesień i wiosna odchodzą do lamusa, a nasz klimat staje się dwubiegunowy – z dwoma tylko porami roku: ciepłą i chłodną.

 

Prawie każdego lata zdarzają się dni, kiedy temperatura powietrza zbliża się do temperatury ludzkiego ciała. Im bardziej, tym większe jest niebezpieczeństwo przegrzania organizmu. To zrozumiałe ? podobnie jak pracujący silnik, ludzkie ciało również wytwarza ciepło, które musi zostać oddane do otoczenia. Jeśli otoczenie jest równie ciepłe lub cieplejsze, staje się to niemożliwe, a wówczas mechanizm chłodzenia przestaje działać. Optymalna temperatura otoczenia dla nagiego człowieka wynosi od 27 do 31 st. C. Nie jest mu wówczas ani za ciepło, ani za zimno, traci bowiem dokładnie tyle ciepła, ile wytwarza. Temperatura zbyt wysoka może zniszczyć strukturę białek tworzących komórki. Proces ten nazywa się denaturacją. Jak wiadomo, temperatura ciała ssaków jest stała. U człowieka wynosi ona niemal tyle, ile potrzeba do zniszczenia białek. Oznacza to, że człowiek nie może sobie pozwolić na przegrzanie organizmu. Przed upałem należy się więc chronić.

Kłopoty z utrzymaniem organizmu w odpowiedniej temperaturze mogą być dwojakie. Podczas choroby zdarza się, że mamy gorączkę. Temperatura ciała rośnie, ponieważ szkodliwe substancje wytwarzane przez bakterie uszkadzają mózgowy ośrodek termoregulacji odpowiedzialny za utrzymanie stałej temperatury ciała. Ten nasz wewnętrzny termostat jest nastawiony na około 37 st. C, ale podczas infekcji temperatura ciała może nawet przekroczyć 40 st., co w skrajnych przypadkach prowadzi do uszkodzenia mózgu.

Problemy innego rodzaju pojawiają się, kiedy wokół jest bardzo gorąco i organizm nie nadąża z oddawaniem ciepła. Rolę wymienników ciepła pełnią naczynia krwionośne w skórze. Emitując ciepło rozszerzają się. Nasze ciało ogrzewa wówczas otoczenie. O tym, jak ważne jest pozbycie się nadmiaru ciepła, świadczy fakt, że przez skórę przepływa aż jedna piąta całej krwi znajdującej się w organizmie człowieka.

Nietrudno wypromieniować ciepło w chłodnym otoczeniu. Co innego wszakże, gdy temperatura otoczenia jest wyższa. Co gorsza, w wyniku działania słońca ciało nagrzewa się jeszcze bardziej. Jak przerwać to błędne koło? Jedyną szansę stanowi… parowanie.

Nieprzyjemny, lecz niezbędny

Żeby wyparować, ciecz musi pobrać z otoczenia ciepło. Tym samym odbiera ciepło powierzchni, na której się znajduje, a więc chłodzi ją. Taką cieczą jest dla naszego organizmu pot. To bardzo wydajne chłodziwo, ponieważ zamiana wody w parę wymaga pobrania z otoczenia dużej ilości ciepła. Dlatego pocenie się stanowi znakomity mechanizm chłodzący, skutecznie obniżając temperaturę ciała.

Z doświadczenia wiemy, że nie pocimy się na całym ciele jednakowo. Najwięcej gruczołów potowych jest na stopach, dłoniach i pod pachami. Najrzadziej są rozmieszczone na plecach, biodrach i podudziach.

Wydawałoby się, że skoro się nie pocimy, to nie tracimy wody. Tymczasem jest inaczej. Sporo wody tracimy także… oddychając. Przez  drogi oddechowe możemy „wypocić” nawet około litra wody na dobę. Właśnie dlatego pies dyszy, kiedy jest mu gorąco. Zwiększa w ten sposób parowanie w drogach oddechowych.

Intensywny wysiłek podczas upału może nas pozbawić nawet kilkunastu litrów wody! Gdybyśmy stale nie uzupełniali jej zapasu kosztowałoby nas to życie.

Parowanie potu to najlepszy sposób obniżania temperatury ciała, jaki powstał w wyniku ewolucji naszego gatunku. Ale i on ma swoje wady. Kiedy w powietrzu jest zbyt wiele wilgoci, parowanie potu nie jest możliwe. Toteż parny upał amazońskiej dżungli może być trudniejszy do zniesienia niż suchy skwar Sahary. Co gorsza, organizm nie może w nieskończoność zwiększać tempa wydzielania potu. Po osiągnięciu maksymalnej wydajności gruczołów potowych nic nie uchroni nas przed przegrzaniem.

Szkoła przetrwania w tropikach

Wypoczynek w tropikach może być szkodliwy dla zdrowia, o czym już niejeden turysta miał okazję się przekonać. Zagrożenie wynikające z wysokich temperatur można jednak do pewnego stopnia zminimalizować. Podstawowa sprawa to przyjmowanie dużej ilości płynów. Odwodnienie, w ślad za którym idzie utrata elektrolitów, prowadzi najpierw do zaburzeń w pracy układu pokarmowego oraz układu krążenia, a wreszcie do udaru cieplnego. Tak nazywa się stan organizmu, w którym traci on zdolność do usuwania nadmiaru ciepła. Pierwszym objawem jest silne pragnienie. Potem przychodzi znużenie, zawroty głowy, suchość w ustach, duszność w klatce piersiowej. Jeśli w tym momencie nie dostarczy się organizmowi odpowiedniej ilości płynu, następuje utrata przytomności, słabnie oddech i czynność serca. Stąd już tylko krok do zagrożenia śmiercią.

Mimo to, jak we wszystkim, przesada nie jest wskazana. Nie należy pić nadmiernej ilości płynów, ponieważ to obciąża serce. Napój nie powinien być też zbyt zimny, gdyż można w ten sposób nabawić się przeziębienia. Przeziębienie w tropikach? A jednak. Zimny płyn może doprowadzić do zmniejszenia ukrwienia śluzówek dróg oddechowych. Ułatwia to zadanie zarazkom, które zawsze tam się znajdują.

Uważać należy także z kąpielą. Skok do chłodnej wody może wywołać skurcz mięśni, co grozi utonięciem. Warto też nosić nakrycie głowy, najlepiej białe. Inna rzecz, że mózg wydaje się dość dobrze chroniony przed hipertermią; lepiej niż reszta ciała. Jak stwierdzono, u niektórych gatunków zwierząt, na przykład u gazeli Thompsona żyjącej w Afryce, podczas biegu ciało nagrzewa się do 46 st. C, natomiast mózg pozostaje o 6 st. chłodniejszy, utrzymując temperaturę poniżej progu zagrożenia denaturacją białek. Nie gorzej radzą sobie również ptaki. To tak zwane wybiórcze chłodzenie mózgu działa też u człowieka, lecz z mniejszą skutecznością, dobrze jest więc zadbać o to, by nie wystawiać go na zbyt trudną próbę.

W krajach południowych sjesta nie jest fanaberią. To wręcz konieczność. Temperatura ciała wzrasta bowiem po posiłku i dobrze jest poczekać, aż ponownie ulegnie obniżeniu. Tu ostrzeżenie dla tych, którzy lubią zjeść – im więcej kalorii przyswoimy, tym trudniej będzie nam później „ochłonąć”. Z lodami i alkoholem także lepiej nie przesadzać; obie te ulubione wakacyjne używki są zdecydowanie zbyt kaloryczne, a więc w rezultacie rozgrzewają, a nie chłodzą.

Po upalnym dniu na urlopie szukamy zazwyczaj ulgi w klimatyzowanych pokojach. Tu zaś może się czaić tak zwana choroba legionistów (legioneloza) – ciężka choroba płuc, często mylona z zapaleniem płuc, ale wymagająca innego leczenia. Nie jest to może jeszcze pandemia, ale rocznie w krajach europejskich zapada na tę chorobę około 10 tys. osób. Poza Europą – nawet do 100 tys. Legionelozę wywołują bakterie rozprzestrzeniające się przez system klimatyzacji, dlatego często zdarzają się zachorowania zbiorowe; niekiedy kilkudziesięciu i więcej osób na raz.

Ostrożność w każdym wieku

Wbrew pozorom, dzieci znoszą upały znacznie gorzej niż osoby dorosłe. Z jednej strony, ich system termoregulacji nie działa jeszcze tak wydajnie, jak powinien. Z drugiej – na ich niekorzyść przemawia stosunek masy ciała do jego powierzchni. Dzieci mają proporcjonalnie większą powierzchnię ciała w stosunku do masy niż dorośli. A istoty mniejsze łatwiej się przegrzewają niż większe.

Skoro tak, to mogłoby się wydawać, że wśród dorosłych osoby otyłe są w najlepszej sytuacji – mają bowiem większą masę przy podobnej powierzchni ciała. Jest jednak inaczej. Tkanka tłuszczowa utrudnia pozbycie się ciepła, jest bowiem znakomitym… izolatorem. Organizm osób otyłych produkuje też więcej ciepła podczas poruszania się niż organizm osób o normalnej tuszy.

Upały są jednak największym zagrożeniem dla osób starszych. Wiąże się to ze wspomnianym już systemem odprowadzania ciepła z organizmu. Ciepło to jest transportowane przez krew z wnętrza ciała do skóry. Kiedy w czasie upału wielka ilość krwi dopływa do skóry, może jej zabraknąć w narządach wewnętrznych. U osób z chorobami układu krążenia może to spowodować zapaść. Ludzie starsi często nie odczuwają pragnienia, co dodatkowo pogarsza sytuację.

Gdyby przeprowadzić sondę uliczną, z pewnością okazałoby się, że większość z nas woli ciepło od zimna. Gdyby wszakże zadać takie pytanie podczas fali upałów, odpowiedzi mogłyby brzmieć mniej entuzjastycznie. Ludzie wprawdzie różnią się tolerancją na wysokie temperatury, ale tylko do pewnej granicy, po przekroczeniu której gorąco staje się śmiertelnym zagrożeniem.