Jednym z nieodłącznych elementów każdej szopki bożonarodzeniowej są zwierzęta otaczające żłóbek z maleńkim Jezusem. Nie tylko ich liczba, ale także gatunek zmieniają się w zależności od inwencji i intencji twórcy szopki. Najczęściej są to osiołki, woły, owce, kozy, ale też konie, a nawet wielbłądy i psy. Które z tych zwierząt mogły być obecne w betlejemskiej stajence? A których tam raczej nie było?

Najstarszym udomowionym przez człowieka zwierzęciem jest pies. Opinie o tym, kiedy to nastąpiło, bardzo się różnią. Przeważa pogląd, że co najmniej kilka tysięcy lat temu, jeśli nie wcześniej – być może nawet tuż po zakończeniu epoki lodowcowej przed dwunastoma tysiącami lat. Nie ma też zgody co do tego, z jakiego zwierzęcia powstały wszystkie znane dzisiaj rasy – z wilka, szakala, a może jakiegoś innego gatunku psowatych? Miejsce udomowienia również nie jest znane; większość badaczy sądzi, że mogło do tego dojść wielokrotnie w różnych częściach świata.

Faktem jest, że w chwili narodzin Jezusa pies już od zamierzchłych czasów towarzyszył człowiekowi. Nie ma więc nic dziwnego w przedstawieniach ukazujących psy pasterskie podczas pokłonu pasterzy czy psy towarzyszące Trzem Królom, składającym hołd Dzieciątku. W Palestynie, podobnie jak na całym Bliskim Wschodzie, istniało wówczas co najmniej kilka ras, znanych z fresków i rzeźb. Najwspanialsze przedstawienia pochodzą z Egiptu. Malowidła w grobowcach faraonów w Dolinie Królów często ukazują psy wyglądające podobnie do współczesnych chartów arabskich i perskich. Popularną rasą były też psy zbliżone pokrojem do współczesnego szpica, do dziś zresztą znane w Izraelu pod nazwą „psy z Kanaanu”. Różniły się one od chartów – były niższe, miały krótsze pyski i dłuższą sierść – lecz obie rasy służyły jako pomoc przy pilnowaniu stad bydła, kóz i owiec.

Nie brakowało zapewne również – obok innych ras, o których nic nie wiemy – zwykłych kundelków. Niektóre z nich mogły być wykorzystywane przez ludzi; inne pewnie wałęsały się bezpańsko. O psach pokojowych raczej wówczas w Palestynie nie słyszano. Niewykluczone jednak, że jakieś miniaturowe pieski, w rodzaju współczesnych pekińczyków, mogły towarzyszyć, jako maskotki, Trzem Królom przybyłym ze Wschodu.

Osioł

Ważnym dla cywilizacji śródziemnomorskich zwierzęciem był – i pozostaje nadal – osioł. Maria i Józef, jak wiadomo, podróżowali na osiołku, jest zatem zupełnie możliwe, że w noc Bożego Narodzenia także on znajdował się w stajence.

Udomowienie osła nastąpiło prawdopodobnie w Libii na przełomie IV i III tysiąclecia p.n.e. Wszystkie znane dziś rasy są potomkami dwóch podgatunków występujących w stanie dzikim na obszarze północnej Afryki, od Egiptu po Maroko. Już w drugim tysiącleciu p.n.e. oswojone osły pojawiły się na Bliskim Wschodzie – w Syrii i Palestynie – a nawet w Mezopotamii.

Osioł, jako pomocnik człowieka, był zwierzęciem niezwykle wszechstronnym. Początkowo używany jako zwierzę juczne, z czasem stał się siłą napędową ówczesnych urządzeń technicznych, np. kieratu, aż wreszcie zaczęto go dosiadać – najwcześniej zapewne w Palestynie i Nubii. Biblia w wielu miejscach potwierdza zresztą to ostatnie „zastosowanie” osła – właśnie na osiołku Jezus wjechał do Jerozolimy.

W bożonarodzeniowej ikonografii – a zatem nie tylko w szopkach, ale i na obrazach i rzeźbach – przedstawia się osła w stajence najczęściej ze spuszczonym łbem i zamkniętymi oczami. Symbolizuje to „przespanie” przez Żydów przyjścia Mesjasza.

Koń i wielbłąd

Nie było z pewnością w betlejemskiej stajence dwóch zwierząt, które odegrały w historii świata ogromną rolę jako wierzchowce – konia i wielbłąda. Oba były już od dawna znane i udomowione, ale nie uczestniczyły w życiu codziennym Izraelitów.

Koń używany był wówczas prawie wyłącznie przez armię; w dodatku w Palestynie kojarzono go przede wszystkim z okupacyjnym wojskiem rzymskim. W bliskowschodnim klimacie przydatność konia do prac polowych czy gospodarskich była wątpliwa – zdecydowanie ustępował osłu.

Wielbłąd występuje w dwóch gatunkach: jako jednogarbny dromedar (popularnie acz błędnie zwany dromaderem) oraz dwugarbny baktrian. Ten pierwszy wywodzi się z Półwyspu Arabskiego, skąd rozprzestrzenił się później, dzięki ludziom, na całą Afrykę Północną i Bliski Wschód. W Palestynie nie był jednak hodowany przez ludy osiadłe, takie jak Izraelici.

Baktrian pochodzi z Azji Centralnej, z pogranicza Chin i Mongolii. Nie wydaje się prawdopodobne, by mógł trafić do Palestyny w I w. n.e. Jego występowanie na przedstawieniach Bożego Narodzenia można tłumaczyć inaczej – stał się zwierzęciem dość popularnym w średniowiecznej Europie, po najazdach mongolskich w XIII w. Co ciekawe, w wiekach późniejszych głównym krajem „przerzutowym” baktrianów do Europy stała się… Polska. Jako kraj graniczący i wojujący z Tatarami i Turkami importowała wielbłądy, a nawet, prawdopodobnie, prowadziła ich hodowlę.

Wół

Największym zwierzęciem, jakie możemy oglądać w dzisiejszych szopkach, jest wół. Jego obecność w Betlejem wydaje się jednak mało prawdopodobna. Przyczyna jest prosta – wprawdzie wół jest uważany, także przez judaizm, za symbol cywilizacji i uprawy roli, ale żydowskie prawo zabrania kastrowania byków. Za rytualnie czyste – nadające się na ofiary – uważano bowiem tylko zwierzęta płci męskiej o nie uszkodzonych genitaliach.

Sprawa nie jest jednak tak oczywista. Nasuwa się bowiem pytanie, jakie w takim razie zwierzę wykorzystywali Izraelici do prac polowych? Niektórzy historycy sądzą, że niewykastrowane byki, ale jak to pogodzić z opinią o nieposkromionym temperamencie tych zwierząt?

Powszechnie hodowane w ówczesnej Palestynie bydło pochodziło od zebu – rasy występującej do dziś w Indiach i we wschodniej Afryce. Charakteryzowało się wydłużonym pyskiem, długimi zakrzywionymi rogami, wiszącym podgardlem i dużym tłuszczowym garbem na grzbiecie. Różniło się zatem znacznie od bydła, które możemy zobaczyć dziś na polskiej wsi.

Przy żłóbku mogło być więc bydło, ale nie woły, lecz krowy i to wyglądające bardzo egzotycznie. Dopiero późniejsza chrześcijańska ikonografia – która w kastrowaniu byków nie widziała już nic niewłaściwego – uczyniła z nich woły.

Owca i koza

W pomroce dziejów giną początki udomowienia kóz i owiec. W przybliżonym chociażby określeniu epoki, w której to nastąpiło, nie pomaga archeologia, jako że kości obu tych gatunków zwierząt są do siebie bardzo podobne. Badacze nigdy nie mają pewności, co znaleźli, ale większość z nich sądzi, że pierwsza była koza. Przeświadczenie to opiera się jednak raczej na logice niż na faktach. Otóż, kozy znane są ze swej niewybredności w odżywianiu się – głównie jedzą liście, ale nie gardzą też korą drzew i krzewów. W przeciwieństwie do nich owce ograniczają się wyłącznie do trawy. Wynika z tego, że żarłoczna koza mogła towarzyszyć człowiekowi już na etapie zbieractwa i koczownictwa, podczas gdy hodowla owiec wymagała prowadzenia osiadłego trybu życia w pobliżu pastwisk i łąk.

Łatwiej jest natomiast określić region, w jakim nastąpiło udomowienie kóz i owiec – północna Afryka i zachodnia Azja.

„Sympatyczniejsza” wydaje nam się, oczywiście, owca. Nie dziwi zatem, że to ona jest znacznie częściej przedstawiana przy żłóbku, choć zgodnie z realiami historycznymi zwierzęciem powszechniej występującym w ówczesnym Lewancie była koza. Atutem owcy – której obecność w stajence jest wątpliwa – jest też późniejsza symbolika chrześcijańska związana z barankiem i jagnięciem. To ona zapewne zadecydowała o chętniejszym umieszczaniu owcy na obrazach związanych z Bożym Narodzeniem. Koza natomiast została utożsamiona z rozwiązłością (grecki bożek Pan miał częściowo koźle ciało), a później z Piekłem – pod postaciami kozłów przedstawiano diabły.