20 marca to z wielu powodów dzień niezwykły. Kończy się wówczas zima, a zaczyna wiosna. Dochodzi do swego rodzaju walki. Dzień zmaga się z nocą i przez tę jedną dobę są sobie równe – zjawisko to nosi nazwę równonocy wiosennej. Zima, podczas której noce są dłuższe niż dni, ustępuje wiośnie, podczas której długość dnia ciągle wzrasta aż do letniego przesilenia, gdy rozpoczyna się proces odwrotny.

 

Dziś te astronomiczne zmagania nie mają dla nas już takiego znaczenia, jak dla naszych przodków. Z wiekowej tradycji pozostało nam topienie Marzanny, które coraz częściej ustępuje tradycji zupełnie nowej – Dniu Wagarowicza. A jednak kalendarzowe przejście od zimy do wiosny także w naszych racjonalnych czasach odgrywa dużą rolę, choć mało kto wie, że wiosenne zrównanie dnia z nocą legło u podstaw dwóch dość kontrowersyjnych zjawisk naszych czasów: ruchu New Age i… poszukiwania zaginionych cywilizacji.

W kalendarzu astronomicznym są cztery dni szczególne. To początki czterech pór roku. Zacznijmy od wiosny. Jak już wspomnieliśmy, nadchodzi ona wraz z wiosenną równonocą, 20 marca. Lato rozpoczyna się letnim przesileniem 21 czerwca – dzień osiąga wówczas swą największą długość i zaczyna się skracać aż do równonocy jesiennej, 21 września. Czwarty ważny punkt to przesilenie zimowe, 21 grudnia, od którego dni stają się coraz dłuższe.

Występowanie pór roku jest wynikiem nachylenia osi obrotu Ziemi do płaszczyzny orbity. Odchylenie od pionu wynosi 23,5°. Ziemia krąży zatem wokół Słońca jakby „przechylona” na jedną stronę. Gdy półkula północna, na której żyjemy, pochyla się ku Słońcu, panuje u nas lato, kiedy natomiast odchyla się dalej od Słońca – przychodzi zima.

Ale orbitowanie wokół Słońca i obrót wokół osi to nie jedyne ruchy, jakie wykonuje nasza planeta, choć najbardziej widoczne i znane. Szczególnie istotna dla naszych rozważań jest tzw. precesja. Co to takiego? Otóż, Ziemia nie jest idealną kulą. Oddziaływania grawitacyjne Księżyca i Słońca, a także spłaszczenie na biegunach wynikające z ruchu wirowego powodują, że planeta jakby się kołysze. Jej oś obrotu nie tkwi nieruchomo, ale powoli krąży. Najlepiej wyobrazić to sobie na przykładzie dziecięcego bąka. Rozpędzony wiruje wokół własnej osi, ale kiedy zaczyna zwalniać, na ten ruch wirowy nakłada się wolniejszy ruch okrężny, kołyszący.

Precesja to proces niezwykle powolny. Ziemska oś zatacza pełny okrąg w czasie 25 776 lat. Taki ruch trudno odkryć, ale jest to możliwe przy odpowiednio długo trwających obserwacjach. Trzeba tylko uważnie badać ruch Słońca i gwiazd.

Już od zamierzchłych czasów znamy 12 znaków zodiaku. Są to gwiazdozbiory, na których tle kolejno wschodzi Słońce. Mówimy więc, że Słońce znajduje się w znaku Raka czy Skorpiona. Szczególnie ważnym dla starożytnych cywilizacji momentem roku było wiosenne zrównanie dnia z nocą. Słońce tego dnia wschodzi w znaku Ryb. Ale czy zawsze tak było? Otóż, nie. Zależy to bowiem od precesji. Kołysanie się ziemskiej osi powoduje, iż wschód Słońca w czasie wiosennej równonocy przesuwa się z gwiazdozbioru do gwiazdozbioru. Cykl ten trwa bardzo długo – w jednym gwiazdozbiorze Słońce „mieszka” przez ok. 2160 lat. Tyle trwa dana era astrologiczna. Obecnie żyjemy u schyłku Ery Ryb.

Mityczna nauka

Na temat znaczenia i roli mitów panują rozmaite opinie – od odmawiania im jakiejkolwiek wartości, aż po doszukiwanie się w nich rzeczywistej wiedzy zapisanej specyficznym językiem.

Każdy lud miał swoją mitologię. Wiele z tych opowieści – i to nieraz pochodzących z odległych w czasie i przestrzeni miejsc – zawiera wspólne elementy. Jednym z najbardziej znanych i rozpowszechnionych na całej kuli ziemskiej jest mit o potopie. Ale są i inne. Niektóre na pozór nie zawierają żadnej sensacyjnej treści. Lecz wytrwali badacze odnajdują w nich elementy, zdające się świadczyć o istnieniu swego rodzaju kodu, służącego do przechowywania i przekazywania zapomnianej wiedzy.

Czy możliwe, aby historia o przygodach bogów bądź ludzi zawierała ściśle naukowe treści? Na pozór to absurd. Ale zastanówmy się. Przeciętny czytelnik dzisiejszych gazet nie jest naukowcem. Doniesienie prasowe o nowym odkryciu musi być zatem zredagowane takim językiem, aby było zrozumiałe dla laika. Jest zatem uproszczone i opowiedziane stylem zupełnie nie akademickim.

Wyobraźmy sobie teraz kapłanów-uczonych dawnych epok. Jakiego języka musieliby użyć, gdyby chcieli przekazać swą wiedzę zwykłym śmiertelnikom? Czy aby nie języka baśni i mitów?

Jaki to ma związek z precesją? Badaczy zaintrygowały liczby występujące w mitach – liczby osób, zwierząt, przedmiotów itp. Jako pierwsi zwrócili na to uwagę w swojej, opublikowanej w 1969 r., książce „Młyn Hamleta” profesorowie Hertha von Dechend z Uniwersytetu Frankfurckiego oraz Giorgio de Santillana z Massachusetts Institute of Technology. Odnaleźli oni w mitach wiele wzmianek, w których powtarzały się pewne liczby i ich wielokrotności. Na przykład, w skandynawskiej legendzie o wilku Fenrirze i jesionie Yggdrasil jest mowa o tym, że przez każde z 540 drzwi Walhalli wybiegło 800 wojowników do ostatecznej rozprawy w bitwie bogów. Jak łatwo policzyć, wojowników tych musiały być 432 tys. Czy to liczba przypadkowa? Dechend i Santillana uważają, że nie. Może ona być wielokrotnością liczby 4320, która określa, ile lat potrzebuje Słońce na przebycie dwóch konstelacji zodiakalnych (tj. er).

Przykład ten można by uznać za naciągany, gdyby nie fakt, że autorzy przytaczają ich znacznie więcej. Za liczby kodu precesyjnego w mitach uznają również: 72 (tyle lat musi upłynąć, aby punkt wschodu słońca w dniu równonocy przesunął się o jeden stopień kątowy), 108 (72 plus połowa z 72, czyli 36), 2160 (ilość lat przypadających na jedną erę) i wiele innych, w różnych układach i kombinacjach. Co prawda, wszystkie te działania przypominają trochę odkrywanie tajemnicy piramid za pomocą matematyki, ale entuzjaści wierzą, że kod precesyjny jest prawdziwym artefaktem, śladem zapomnianej wiedzy zaginionej cywilizacji.

Czy jest możliwe, aby starożytne ludy wiedziały o precesji? Trudno orzec, lecz wiedza astronomiczna niektórych cywilizacji była zdumiewająca.

Obecnie posługujemy się kalendarzem gregoriańskim, w którym długość roku słonecznego wynosi 365,25 dnia. Dokładny czas, w jakim Ziemia okrąża Słońce, jest jednak nieco inny i wynosi 365,2422 dnia. Błąd wydaje się zatem niewielki. Ale Majowie już ponad tysiąc lat temu używali kalendarza, w którym rok liczył 365,2420 dnia, a więc błąd był jeszcze mniejszy.

To nie wszystko. Najnowsze osiągnięcia astronomii pozwoliły obliczyć okres obrotu Księżyca wokół Ziemi na 29,530588 dnia. Tymczasem według Majów czas ten wynosił 29,528395, a więc niemal tyle samo. W dodatku – warto o tym pamiętać – taką dokładność osiągnął lud, który nie używał nawet koła!

Z pewnością nie jest to dowód na znajomość przez starożytnych cyklu precesyjnego. Ale daje sporo do myślenia. Naturalnym wyjaśnieniem źródeł owej nadzwyczajnej wiedzy dawnych ludów – i to rozdzielonych przepaścią czasu i przestrzeni – byłoby przyjęcie, że istniała niegdyś wysoko rozwinięta cywilizacja dysponująca taką wiedzą i że okruchy tej wiedzy, zakodowane w mitach i legendach, przetrwały aż do dzisiaj.

Nowa wspaniała era

Precesja, dzięki której żyjemy w Wieku Ryb, sprawi, iż już wkrótce rozpocznie się słynna Era Wodnika. To ni mniej, ni więcej, tylko ów nowy wspaniały świat opiewany przez wyznawców ruchu New Age (ruch Nowej Ery). Wejście weń również będziemy zawdzięczali wiosennej równonocy.

Nie ma zgody, kiedy to nastąpi – za dziesięć, sto czy dwieście lat. A może już nastąpiło? Rzecz bowiem nie tyle w uwarunkowaniach astronomicznych, co w społecznych. New Age to utopia, a nie tak łatwo – jak doskonale wiemy z własnego doświadczenia – doczekać się spełnienia utopii.

Oddziaływanie ruchu New Age – nawet jeśli nie bezpośrednie – można dostrzec w ekspansji wszelkiego rodzaju wiedzy alternatywnej. Renesans okultyzmu, magii, parapsychologii, rozwój nowych kultów i religii, odwrót od materializmu i racjonalizmu, wszystko to, w taki czy inny sposób, stanowi odpowiedź na tęsknotę za Erą Wodnika. O skali tych zjawisk świadczą liczby. We Francji działa ok. 60 tys. wróżbitów, magów i okultystów. W Wielkiej Brytanii jest ponad 8 tys. osób uprawiających czarną magię. Narodowy Związek Spirytystów w Stanach Zjednoczonych skupia 500 kościołów, do których należy ponad 18 tys. wyznawców. W Polsce niemal jedna trzecia osób skorzystała choć raz w życiu z pomocy uzdrowiciela. Ponad połowa Polaków uważa, że umysł ludzki posiada parapsychiczne właściwości. W istnienie zjawisk nadprzyrodzonych wierzy trzy czwarte Europejczyków i Amerykanów.

Złośliwi proponują prosty test na stwierdzenie, czy jesteśmy potencjalnymi zwolennikami New Age: jeśli kiedyś oglądaliśmy serial „Przystanek Alaska” – to odpowiedź brzmi „tak”.