Gdy 19 lutego 1994 r. Gloria Ramirez, 31-letnia mieszkanka Riverside w Kalifornii, zemdlała, jej rodzina wezwała pogotowie. Podczas rutynowego pobierania krwi w izbie przyjęć miejscowego szpitala zaczęło dziać się coś dziwnego. Najpierw zemdlała pielęgniarka, pobierająca krew, a po niej kolejne osoby personelu. Zupełnie jakby z żyły Glorii wydobył się jakiś trujący gaz. Podniesiono alarm. Na miejsce przybyły specjalne ekipy strażackie do zwalczania skażeń. Gloria zmarła jeszcze tej nocy, ale dolegliwości około 20 osób personelu trwały nadal. Niektóre z nich nie w pełni wróciły do zdrowia.

 

W krwi wielu chorujących osób stwierdzono niski poziom pewnego enzymu, cholinesterazy, co mogło być następstwem zatrucia jakimś pestycydem. Również relacje o zapachu amoniaku i dziwnej, żółtej substancji w krwi Glorii Ramirez mogły świadczyć o działaniu pestycydu. Jednak władze zdecydowanie odrzuciły taką interpretację. Gdyby ją bowiem przyjęto, ktoś musiałby ponieść konsekwencje za niewłaściwe stosowanie szkodliwych środków chemicznych.

Pestycydy służą do walki ze szkodnikami, zarówno roślinnymi, jak i zwierzęcymi. Do najbardziej znanych należy dichlorodifenylotrichloroetan (DDT). Wyprodukowano go w 1942 r. Związek ten znany był wprawdzie już od 1874 r., ale dopiero w kilkadziesiąt lat później odkryto jego właściwości owadobójcze.

Środki te zabijają także, niestety, owady pożyteczne; stanowią również zagrożenie dla kręgowców. W 1954 r., po opylaniu rzepaku w rejonie Paryża, zginęło 20 tys. rojów pszczelich. DDT rozpylany w lasach USA i Kanady spowodował masowe ginięcie ryb w rzekach. Również w USA, w stanie Indiana, po opryskach insektycydem śmierć poniosło kilkadziesiąt tysięcy kosów wędrownych i innych ptaków żywiących się owadami. Symbolicznym niejako skutkiem działania insektycydów był gwałtowny spadek liczebności orła zdobiącego amerykańskie godło.

Kiedy w latach 60. stosowano w USA na dużą skalę DDT do niszczenia owadów przenoszących chorobę, która atakowała wiązy, część pestycydu opadała na ziemię i tam była wchłaniana przez dżdżownice. Te z kolei, same niewrażliwe na truciznę, były zjadane przez drozdy, dla których DDT okazał się zabójczy. Niekiedy ginęło prawie 90 proc. drozdów żyjących na danym obszarze.

Plagą afrykańskiego państwa Górna Wolta były mustyki, małe muchówki przenoszące groźną chorobę powodującą ślepotę u ludzi. Larwy mustyków rozwijają się w wodzie. W roku 1955 rozpoczęto walkę z muchówkami przy użyciu pestycydu o nazwie lindan. Liczba owadów rzeczywiście spadła, ale trucizna przetrzebiła również ryby, co doprowadziło do klęski głodu w kraju.

Pestycydy mają też swoje chlubne karty. Odegrały ogromną rolę w walce z malarią. Przed ich zastosowaniem liczba zachorowań na świecie wynosiła około 400 mln rocznie, a liczba zgonów – 5 mln. W samych tylko Indiach, w wyniku kampanii zwalczania komarów przy użyciu pestycydów, liczba zachorowań zmniejszyła się z 75 mln do 5 mln rocznie.

Należy mieć jednak na uwadze, że pewne związki chemiczne, do których należą też pestycydy, zostały pierwotnie zsyntetyzowane w celach wojskowych – jako substancje stosowane do produkcji broni chemicznej. Miały zabijać ludzi, nie owady.

2 grudnia 1984 r. miała miejsce największa katastrofa w przemyśle od czasów rewolucji przemysłowej. W indyjskim mieście Bhopal, stolicy stanu Madhia Pradesh, doszło do pęknięcia podziemnych zbiorników z pestycydami w zakładach nawozów sztucznych Union Carbide. Do atmosfery dostało się 40 ton toksycznego gazu, izocyjanku metylu. Trująca chmura popłynęła nad miasto, zabijając około 4 tys. ludzi. 250 tys. uległo zatruciu; wielu do dziś jest kalekami.

Skąd jednak pestycyd miałby się wziąć w organizmie Glorii Ramirez? Niektórzy świadkowie twierdzą, że tuż przed śmiercią Glorii okolicę spryskano malathionem, pestycydem używanym do zwalczania muszek owocowych.

Wyjaśnienia zagadki wciąż nie ma. Pewną poszlakę, że prawdziwa może być teoria zatrucia pestycydami, stanowią wypadki w izbie przyjęć szpitala w Bakersville, również w Kalifornii, gdzie kilkoro lekarzy zatruło się podczas badania 44-letniej pacjentki. Okazało się później, że połknęła ona dużą dawkę insektycydów. Nastąpiło to w jakiś czas po wypadkach w Riverside.

Czymkolwiek była śmierć Glorii Ramirez, jedno jest pewne – chemia stanowi błogosławieństwo ludzkości, bez niej nie byłoby cywilizacji, jaką znamy. Ale jest też przekleństwem – właśnie dlatego, że bez niej nie może być takiej cywilizacji, jaką znamy.

Ludzie wynaleźli do dnia dzisiejszego ponad 12 mln rozmaitych związków chemicznych. Jedne służą technice, inne ratowaniu ludzkiego życia, jeszcze inne zabijaniu. Co tydzień chemicy dodają do tej liczby kolejnych 10 tys. nowych substancji. Cena jest jednak ogromna. W ciągu roku świat produkuje 2 mld ton szkodliwych odpadów, z czego 300 mln ton w samych tylko Stanach Zjednoczonych, a 600 mln ton w Europie i Rosji.

W listopadzie 2000 r. na Kanale La Manche, 35 kilometrów od brzegów Normandii, zatonął włoski zbiornikowiec „Ievoli Sun”. Przewoził 6 tys. ton trujących chemikaliów, głównie styren, używany jako półprodukt dla przemysłu chemicznego. Wyciek ładunku spowodował hekatombę wśród ptaków morskich u francuskiego wybrzeża.

Nawiązując do katastrofy w Bhopalu warto postawić pytanie, dlaczego firma Union Carbide wybudowała fabrykę w jednym z najbiedniejszych zakątków świata? Odpowiedź jest prosta – dlatego, że tam nie miał kto przeciwstawić się potencjalnemu zagrożeniu.

Wiek XX nazywany bywał różnie: wiekiem atomu, wiekiem elektroniki, wiekiem podboju kosmosu. Ale czym byłby bez plastiku? W samych Stanach Zjednoczonych rocznie zużywa się 2,5 mld plastikowych butelek po napojach.

Stosowanie chemicznych środków ochrony roślin wydaje się niezbędne dla utrzymania tempa produkcji żywności. Ironia losu polega na tym, że plagi owadów, do zwalczania których używa się chemikaliów, też są konsekwencją działalności człowieka. Owady po przeniesieniu się na pola uprawne, gdzie żywności jest w bród, szybko się mnożą. W USA owady i roztocza powodują więcej strat w lasach niż pożary. W Indiach działalność owadów niszczy rocznie uprawy, które wystarczyłyby do wyżywienia kilkudziesięciu milionów ludzi.

Aż dziewięć pestycydów (w tym osławiony DDT) trafiło na listę dwunastu najbardziej szkodliwych substancji chemicznych produkowanych przez człowieka bądź stanowiących odpady. Jest to tzw. parszywa dwunastka. Obok wspomnianych pestycydów należą do niej również chlorowane bifenyle (PCB) oraz dioksyny i furany. Substancje z tego grona są szczególnie groźne ze względu na dwie cechy: dużą stabilność i małą polarność cząsteczek. Stabilność oznacza, że są praktycznie nieusuwalne ze środowiska. Natomiast mała polarność powoduje, że bardzo słabo rozpuszczają się w wodzie, ale za to dobrze w tłuszczach – akumulują się więc łatwo w tkankach zwierząt i krążą w łańcuchu pokarmowym zatruwając kolejne jego ogniwa. A ostatnim z nich jest przecież… człowiek.