Anonim zwany Gallem w wielu miejscach swojej kroniki opisuje walki obronne. Począwszy od obrony poszczególnych grodów po obronę kraju przed najazdem. W tym drugim przypadku skala działań była oczywiście zdecydowanie większa, toteż trafniejsze byłoby mówienie nie o walce w obronie, ale o wojnie obronnej. Jej kulminacją w kronice Galla jest niewątpliwie najazd Henryka V na Polskę w roku 1109.

Kronikarz opisuje go szeroko, nie szczędząc szczegółów, choć nie wszystkie zasługują na wiarę. Najważniejszym wydarzeniem najazdu i zarazem punktem zwrotnym wyprawy Henryka V było, według Galla, oblężenie Głogowa. Jego opis jest jednak schematyczny i konwencjonalny – niewiele ma zapewne wspólnego z rzeczywistym przebiegiem działa. Gall najwyraźniej popisuje się tu swoimi umiejętnościami literackimi i oczytaniem.

Do działań obronnych związanych z obroną kraju zaliczyć należy także obronę brodów na rzekach, zwalanie drzew na trasie marszu nieprzyjaciela oraz nękanie wroga wojną podjazdową, uniemożliwiając zaopatrzenie, wyczerpując siły i nadwerężając morale najeźdźcy.

W obliczu zagrożenia z kilku stron dobrze było nie dopuścić do połączenia się wrogich sił. Uczynił tak Kazimierz Sprawiedliwy, wydając najpierw bitwę samozwańczemu władcy Mazowsza, Miecławowi, a następnie uderzając na posiłkujących go Pomorzan.

Bywają u Galla także opisy oblężeń bliższe realiom, jak choćby wzmianka o oblężeniu Nakła w roku 1112, które nie powiodło się, ponieważ warunki naturalne – podmokły teren, bagna i cieki wodne – nie pozwoliły wojskom Bolesława III na użycie machin oblężniczych.

Najciekawszych przykładów, odnoszących się do taktyki walki, dostarcza Gall na stosowanie zróżnicowanej taktyki w ataku. Mistrzem w realizowaniu zasady, że najlepszą obroną jest atak, był niewątpliwie Bolesław Chrobry. Musiał się, co prawda, również bronić przed najazdami niemieckimi, lecz chętnie i często stosował uderzenia wyprzedzające, a jeszcze chętniej, zapewne, wyprawy łupieżcze i zdobywcze. Niestety, Gall nie raczy nas zbyt wieloma szczegółami, pisząc ogólnikowo o krajach, które Chrobry ujarzmił. Jedyny wyjątek czyni dla wyprawy na Kijów, opowiedzianej nieco szerzej. Tutaj też podkreśla taktykę, którą później do perfekcji doprowadził Krzywousty – rezygnację z zajmowania mniejszych grodów i z rabunków, na rzecz szybkiego uderzenia wprost w cel główny.

Bolesław Krzywousty okazał się godnym następcą Chrobrego, jeśli chodzi o wojowniczość. Niemal wszystkie jego działania wojenne, z wyjątkiem obrony przed wielkim najazdem cesarza Henryka V oraz likwidowania doraźnych, rabunkowych wypadów Pomorzan i Czechów, miały charakter zdecydowanych, agresywnych uderzeń wyprzedzających bądź wypraw zdobywczych.

Z kroniki Galla wynika, że typowym dla Bolesława III zabiegiem taktycznym było szybkie uderzenie na wybrany cel, ze stosunkowo niewielkim, doborowym oddziałem – czymś w rodzaju ówczesnych „sił specjalnych”. Można by przytoczyć wiele przykładów takiego postępowania. W roku 1108 Bolesław „z nieliczną garścią, którą wybrał z wielu” przybył pod zdradziecko wydany Pomorzanom gród Ujście. W roku następnym uczynił tak ponownie, lecz tym razem celem spustoszenia Pomorza i wzięcia łupów.

Szybkie uderzenie nawet szczupłymi siłami umożliwiało zdobywanie grodów szturmem. Tak stało się w roku 1102, kiedy Bolesław III, z „garstką [tylko] wybraną” uderzył na Pomorzan i szturmem wziął ważny gród Białogard.

Kiedy jednak nagłe uderzenie nie doprowadzało do zajęcia grodu, przed najeźdźcą otwierały się tylko dwie możliwości: rezygnacja z podboju bądź rozpoczęcie regularnego oblężenia. Bolesław Krzywousty uciekał się do obu możliwości, zależnie od konkretnej sytuacji. W roku 1113 „pospieszył naprzód z wybranym rycerstwem, pozostawiając resztę wojska, gdyż powziął zamiar, by nagłym napadem zająć gród Wyszegrad”. Nie udało się to, ale kiedy przystąpiono do oblężenia, załoga grodu poddała go po ośmiu dniach.

Gdy natomiast wcześniej, w roku 1103, Krzywousty „zwoławszy […] wojska do Głogowa, nie wziął ze sobą żadnego piechura, lecz wybranych tylko rycerzy i najlepsze konie”, po czym uderzył na Kołobrzeg – poniósł porażkę i zrezygnował ze zdobycia grodu, ponieważ nie miał sił odpowiednich do prowadzenia oblężenia.

Historycy wojskowości zgadzają się, co do ogromnego znaczenia przeszkód naturalnych w owym okresie. Uważa się, iż zasadniczą rolę w obronie Polski od zachodu i południowego-zachodu, a więc głównie od strony Niemiec, odgrywały dwie (lub nawet trzy w czasach Chrobrego) linie obrony, składające się tak z przeszkód naturalnych, jak i umocnień wzniesionych przez człowieka. Były to: lasy pomiędzy Sprewą a Nysą Łużycką i Bobrem, następnie Odra i umocnienia nad Bobrem, wreszcie linia obronna od ujścia Noteci do Warty i dalej wzdłuż Obry, osłaniająca centrum Wielkopolski z Poznaniem.

Brodów przeważnie broniono, a o tym, jak duże miało to znaczenie, świadczy fakt, że kiedy w trakcie najazdu na Polskę króla Henryka II, w 1005 r., wojska niemieckie znalazły nieznany miejscowym bród i przekroczyły Odrę, armia Bolesława Chrobrego znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie.

Brzegów rzek, na przykład Nysy Łużyckiej, strzegły także gdzieniegdzie wały obronne – podłużne konstrukcje ziemne, usypane wielkim nakładem pracy.

Problem skuteczności działań wojennych – czy to obronnych, czy w ataku – jest złożony. Z dzieła Galla można, na przykład, wysnuć mylący wniosek, że odparcie najazdu Henryka V okazało się dla Krzywoustego łatwiejsze, niż ostateczne zdobycie Nakła. Rzecz oczywiście w skali podjętych działań i liczebności zaangażowanych sił, o czym należy pamiętać. Inna sprawa, że w owym czasie obrona bywała często skuteczniejsza od ataku.

A niewątpliwie najlepszą obronę zapewniała natura. Wspomniano już o próbie zdobycia Nakła przez Krzywoustego w roku 1112; nieudanej z powodu niemożności użycia machin oblężniczych na podmokłym terenie. Można wskazać trzy główne przeszkody naturalne, ułatwiające obronę kraju we wczesnym średniowieczu: lasy, rzeki oraz mokradła. Dzięki gęstym lasom na Śląsku Polacy, począwszy od Chrobrego, mogli bronić się przed najazdem niemieckim, na ogół skutecznie. Niezwykle istotnym elementem linii obronnej była tu także rzeka Odra oraz jej dopływy, jak Bóbr. Brody na rzece zazwyczaj umacniano, tworząc barykady dla ich obrony, o czym wspomina Gall przy opisie wyprawy Henryka V. Stosowano także przesieki w lasach, zza których bronili się łucznicy. Co ciekawe, istnieją przesłanki do przypuszczenia, że ówcześni łucznicy polscy mogli stosować zatrute strzały.

Obszar gęstych puszcz oddzielał także Wielkopolskę od Pomorza, co utrudniało piastowskim władcom podbicie i zintegrowanie tej dzielnicy z resztą kraju i co się w końcu nie powiodło. Tutaj również problem stanowiły rzeki.

Z kolei Prusowie mogli się czuć niemal bezpieczni wśród swoich jezior i bagien. Dopiero w dwa stulecia później Krzyżacy zajmą tę ziemię w wyniku systematycznego, długotrwałego podboju.

Jaki zatem byłby – opierając się na Gallu – najskuteczniejszy środek ataku i obrony?

W obronie – niewątpliwie wykorzystywanie naturalnych warunków terenu i prowadzenie działań na wyczerpanie przeciwnika. Należy pamiętać, że ówczesny system zaopatrzenia wojska nie pozwalał na prowadzenie dłuższych działań wojennych. Wspomina o tym zresztą i sam Gall, opisując jak to podczas najazdu Henryka V Bolesław Krzywousty swoimi działaniami nękającymi „nawet Czechów, urodzonych łupieżców, zmusił, by jedli własne zapasy albo [całkiem] pościli”.

Jeśli chodzi o atak – sytuacja była poniekąd odwrotna. Należało dążyć do stoczenia jak najszybciej rozstrzygającej bitwy. Do walnej bitwy dążył cesarz Henryk V podczas najazdu w 1109 r., lecz Krzywousty konsekwentnie się od niej uchylał. I wygrał.

Chcąc natomiast zdobyć gród, najlepiej było uczynić to szybkim wypadem i szturmem, zanim mieszkańcy zdołają przygotować się do obrony. Gdy to się nie powiodło, pozostawała tylko cierpliwość i mozolne oblężenie. Co nieco z owego mozołu można odczuć na ostatnich kartach kroniki, kiedy Gall opisuje oblężenie Nakła przez wojsko Krzywoustego, zakończone zresztą sukcesem, choć okupionym wielkim wysiłkiem.

Z przeszkodami naturalnymi – a przynajmniej z niektórymi – radzono sobie także przy pomocy samej natury. Krzywousty kilkakrotnie podejmował wyprawy na Pomorze zimą, dzięki czemu mógł stosunkowo łatwo pokonywać rzeki i tereny podmokłe. Miało to jednak swoje minusy. Najazd nie mógł trwać długo, gdyż skoro latem bywały trudności z zaopatrzeniem, to zimą tym bardziej; w szczególności trudno było wyżywić konie.

Jak podkreślają historycy, trafna ocena geograficznych właściwości terenu decydowała nie tylko o wyborze taktyki, ale także o umiejętności racjonalnego planowania strategicznego, co jest wyraźnie uchwytne w przebiegu walk prowadzonych przez pierwszych Piastów.

Badacze zwracają też uwagę na te elementy taktyki polskich władców, o których z reguły mniej się pamięta, i oceniają, że także one zasługują na wysoką notę. Szacują, na przykład, że podczas wyprawy Chrobrego na Kijów średnia prędkość marszowa wojsk polskich (w znacznej mierze pieszych) wynosiła 20 km dziennie, co przy rzadkiej sieci i kiepskim stanie ówczesnych dróg było doskonałym osiągnięciem. Tym bardziej, że do pokonania było ponad 500 km. Wojska konne Krzywoustego potrafiły pokonywać w ciągu doby nawet do 66 km, jak to miało miejsce podczas rajdu na Kołobrzeg w 1103 r.