Życie w środowisku miejskim oprócz korzyści niesie też wiele zagrożeń. Jedną z plag współczesności jest hałas. Trafnie przepowiedział to już wybitny lekarz niemiecki, Robert Koch, odkrywca bakterii wywołujących gruźlicę, laureat Nagrody Nobla w 1905 r. Stwierdził proroczo, że:

nadejdzie kiedyś czas, gdy ludzkość będzie musiała rozprawić się z hałasem równie stanowczo, jak dziś rozprawia się z cholerą i dżumą.

 

Czym jest hałas? Znany amerykański badacz, Leo Beranek, określił hałas jako „wszelki dźwięk niepożądany”. Takich dźwięków jest wokół nas wiele. Ludzie są narażeni na hałas w domu, w pracy, na ulicach, a także w miejscach wypoczynku, szkołach itp. Skutki hałasu kumulują się w czasie, wywołując niejednokrotnie komplikacje zdrowotne. Choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, hałas jest czynnikiem zanieczyszczającym środowisko. Hałas środowiskowy jest generowany przez wiele rozmaitych czynników: motoryzację, komunikację miejską, sąsiedztwo zakładów przemysłowych itp. Z kolei źródła hałasu przemysłowego można podzielić na dwie grupy: źródła wewnętrzne, emitujące hałas wewnątrz hal i pomieszczeń przemysłowych, oraz źródła zewnętrzne, emitujące hałas do środowiska zewnętrznego. Badania wykazują, że hałas przemysłowy ma około dwudziestoprocentowy udział w skażeniu hałasem środowiska zewnętrznego. Bywa on uciążliwy głównie dla ludzi mieszkających w najbliższej okolicy.

Jedną z najpoważniejszych przyczyn hałasu zewnętrznego jest ruch komunikacyjny. A także powiązany z nim problem stanu technicznego nawierzchni dróg i ulic; im bowiem stan ten jest gorszy, tym większy hałas czynią opony samochodów, podwozie, karoseria i ładunek. Szczególnie narażone na wysoki poziom hałasu komunikacyjnego są stare centra miast o zwartej i zlokalizowanej blisko jezdni zabudowie, ale również – co może wydać się zaskakujące – dzielnice willowe, jeśli zlokalizowane są w pobliżu ruchliwej trasy o dużym natężeniu ruchu ciężkiego w ciągu całej doby. Na natężenie hałasu wpływa także zły stan techniczny pojazdów: przestarzały tabor tramwajowy i autobusowy, mocno wysłużone samochody sprowadzane z zagranicy.

Współczesne miasto jest tak złożonym organizmem, że proste określenie „hałas” już nie wystarcza i mówi się raczej o klimacie akustycznym. Składa się nań szereg rozmaitych czynników. Do najważniejszych należą: komunikacja (samochodowa, lotnicza, tramwajowa, kolejowa), zakłady przemysłowe, centra handlowo-usługowe, warsztaty rzemieślnicze, parkingi, zajezdnie tramwajowe i autobusowe, place zabaw, stadiony, lokale rozrywkowe, publiczne występy, a także place budów.

Szacuje się, że około 40 proc. mieszkańców Polski boryka się z problemem nadmiernego hałasu w miejscu zamieszkania; z czego zdecydowana większość jest narażona na hałas komunikacyjny, głównie generowany przez ruch samochodowy.

Paradoksem pozostaje fakt, że na niektórych ulicach w centrach miast hałas już się nie zwiększa, ale nie dlatego, że ruch kołowy maleje, lecz dlatego, że więcej aut nie jest już w stanie tamtędy przejechać. Co gorsza, w miastach nie da się stosować na większą skalę zabezpieczeń przed hałasem, takich jak ekrany akustyczne.

Hałas rozmaicie oddziałuje na ludzki organizm. Z grubsza rzecz biorąc, szkodliwość hałasu rośnie wraz ze wzrostem poziomu jego głośności.

Jak głośne bywają dźwięki w naszym otoczeniu? Cichy szept to około 20 dB. Uliczka w spokojnej dzielnicy – 30 dB. Odkurzacz jest w stanie wygenerować hałas o natężeniu 60 dB. Podczas obiadu w zatłoczonej restauracji jesteśmy narażeni na hałas osiągający 70 dB. Słuchanie głośnej muzyki w domu – 80 dB. Ruch uliczny w centrum miasta to już co najmniej 90 dB. Koncert muzyki rockowej – od 110 do 130 dB. Spalinowa kosiarka do trawy – 130 dB. Dla porównania, wybuch bomby konwencjonalnej to – w zależności od tonażu – co najmniej 160 dB.

Odgłosy słabsze od 35 dB są niegroźne, choć mogą denerwować i działać rozpraszająco. Hałas z przedziału od 35 do 70 dB wywołuje zmęczenie układu nerwowego, przeszkadza w porozumiewaniu się, utrudnia zasypianie. Poziom hałasu powyżej tych wartości może już być niebezpieczny dla zdrowia. Dźwięki o głośności 70-85 dB mogą spowodować uszkodzenie słuchu. Jeszcze głośniejsze, z zakresu od 85 do 130 dB, są w stanie wywołać dezorientację i uniemożliwiają werbalne porozumiewanie się nawet z odległości pół metra. Hałas powyżej 130 dB trwale uszkadza słuch, a wywołane nim drgania organów wewnętrznych mogą prowadzić do poważnych urazów i schorzeń.

Uporczywy hałas męczy – wiemy to z własnego doświadczenia. Zmęczenie psychiczne skutkuje osłabieniem uwagi i zdolności koncentracji, co określamy potocznie powiedzeniem: „nie słyszę własnych myśli”. Może to się stać przyczyną wypadków.

Skutkiem utrzymującej się ekspozycji na hałas jest produkcja przez organizm hormonów stresu. Noradrenalina, adrenalina i kortyzon – w nadmiernych ilościach – zwiększają ryzyko zawału i wystąpienia chorób układu krążenia. Obniżają próg agresji, prowadząc do konfliktów i wybuchów złości.

Hałas niesie wiele niekorzystnych skutków zdrowotnych dla ludzi nim dotkniętych. Jest jednym z czynników wywołujących choroby układu nerwowego, żołądka i serca. Narażenie na hałas o natężeniu 65 dB może mieć negatywny wpływ na ciśnienie krwi i czas jej krzepnięcia. Hałas w przedziale 66-70 dB prowadzi do zwiększenia ryzyka wystąpienia niedokrwiennej choroby serca, a co za tym idzie – zawału. Ogólnie mówiąc, nadmierny, uporczywy hałas może się odbić na kondycji naszego układu krążenia, układu pokarmowego i mięśniowo-stawowego, nie mówiąc już o zachwianiu równowagi emocjonalnej. Czyli – praktycznie na dobrostanie całego organizmu.

Statystyki pokazują, że w szpitalach zbudowanych w bezpośrednim pobliżu wielkich lotnisk liczba pacjentów z problemami kardiologicznymi jest o kilka procent większa niż w innych placówkach.

Jak się szacuje, co czwarty mieszkaniec Unii Europejskiej jest w swoim miejscu zamieszkania narażony na hałas o natężeniu ponad 65 dB, co w wielu przypadkach prowadzi do pogorszenia stanu zdrowia. Rocznie umiera z tego powodu w Europie ponad 16 tys. ludzi. Tylko jedna piąta powierzchni naszego kontynentu pozostaje wciąż niezanieczyszczona hałasem. W efekcie hałas ustępuje tylko smogowi w „rankingu” czynników najbardziej szkodliwych dla zdrowia Europejczyków.

Niemal pół miliarda ludzi na świecie cierpi na osłabienie słuchu związane z ekspozycją na nadmierny hałas. Nadmierny, czyli jaki? Zdania ekspertów są w tym względzie podzielone. Większość badaczy skłania się ku opinii, że szkodliwy jest dźwięk głośniejszy niż 85 dB. Ale według Europejskiej Agencji Środowiska (EEA) negatywny wpływ na zdrowie może mieć już hałas większy od 55 dB w dzień i 50 dB w nocy.

W Polsce niedosłyszy w różnym stopniu już niemal milion ludzi. Co gorsza, nawet co piąte dziecko w wieku szkolnym miewa problemy ze słuchem związane w dużym stopniu z hałasem podczas przerw międzylekcyjnych. Badania wykazały, że poziom hałasu może wówczas dojść do 110 dB, a więc osiągnąć wartość taką, jak na lotnisku.

Nie sposób też nie wspomnieć o powszechnym wśród młodych ludzi zjawisku słuchania przez słuchawki muzyki z odtwarzaczy mp3 lub smartfonów. Przeprowadzone w Australii badania wykazały, że większość indagowanych przechodniów ze słuchawkami na uszach miała ustawiony poziom dźwięku za wysoko, a aż jedna czwarta słuchała muzyki tak głośno, że narażała się na uszkodzenie słuchu. Jeśli już lubimy w ten sposób słuchać muzyki, nie powinniśmy czynić tego dłużej niż półtorej godziny dziennie. Ponadto, zdrowsze są słuchawki nauszne niż douszne, ponieważ w przypadku tych drugich dźwięk jest bardziej ukierunkowany i o kilka decybeli silniejszy, a przez to bardziej szkodliwy.

Problemu uciążliwości hałasu nie da się ująć w proste równania czy wskaźniki. Hałas jest bowiem w pewnej mierze zjawiskiem subiektywnym. To, czy dany dźwięk odbieramy jako nieprzyjemny, wynika nie tylko z natury samego dźwięku (jego poziomu, charakterystyki widmowej, czasu trwania itd.), lecz jest także rezultatem naszych osobistych preferencji, cech charakteru, wieku, stanu zdrowia, a nawet chwilowego nastroju. Ten sam dźwięk może być nam obojętny, gdy jesteśmy w dobrym humorze, ale może nas rozsierdzić, kiedy jesteśmy zdenerwowani. Szczególnie wówczas, gdy pojawi się niespodziewanie lub kiedy nie potrafimy określić jego źródła. Ponadto ? o czym doskonale wiedzą osoby przebywające w pobliżu ćwiczących muzyków ? danego dźwięku na ogół nie postrzegamy jako dokuczliwego, jeśli sami jesteśmy jego źródłem, podczas gdy dla otoczenia bywa on zazwyczaj męczący i irytujący. Różnice w ocenie dokuczliwości hałasu mogą być między ludźmi ogromne. W poważny sposób utrudnia to walkę o dobry klimat akustyczny.

Hałas to zresztą – jak wynika z przytoczonej na początku definicji – pojęcie bardzo szerokie. Może nim być też… chrapanie. Przypadłość ta – dla osób narażonych na ów dźwięk – z pewnością wyczerpuje znamiona „dźwięku niepożądanego”. Warto pamiętać, że nawet jeśli zaśniemy mimo hałasu, nasz mózg wciąż go „słyszy”, więc sen jest płytszy i mniej relaksujący, aż w końcu – gdy hałas nie ucichnie – i tak się budzimy. Okazuje się, że problem chrapania może być nie tylko domeną sfery prywatnej, ale też sprawą wagi państwowej. Brytyjskie siły zbrojne już na początku obecnego wieku rozpoczęły pilotażowy program poprawienia stanu zdrowotnego armii celem ograniczenia nocnego hałasu będącego skutkiem chrapania niektórych żołnierzy. Rekordzista potrafił chrapać z natężeniem 93 dB. Jedną z metod walki z chrapaniem miało być odchudzanie żołnierzy. Inną – nauka spania na boku zamiast na wznak. W najcięższych przypadkach brytyjscy lekarze wojskowi mieli przeprowadzać operacje chirurgiczne.

O dokuczliwości hałasu przekonali się także pierwsi astronauci przebywający na stacji kosmicznej Alfa w roku 2000. Okazało się, że wentylatory oczyszczające powietrze pracowały za głośno, przekraczając poziom hałasu dopuszczalny przez amerykańskie przepisy. Poddano je więc modernizacji w celu wyciszenia, lecz zanim do tego doszło amerykańscy astronauci używali… zatyczek do uszu.

Należy też mieć na uwadze, że problem nadmiernego hałasu dotyczy nie tylko nas, ludzi. Nikt nie wątpi, że ruchliwa autostrada czy hałaśliwy zakład przemysłowy mogą odstraszać zwierzęta, utrudniając lub wręcz uniemożliwiając im egzystencję na danym terenie. Czasami wszakże źródło nieprzyjemnego hałasu w świecie zwierząt może być zgoła niespodziewane. Kilkanaście lat temu szkoccy i amerykańscy naukowcy odkryli, że śnieg padający na taflę jeziora powoduje rozchodzący się pod wodą hałas o natężeniu nawet 30 dB. Dzieje się tak, ponieważ ażurowe płatki śniegu, składające się w 80 proc. z powietrza, padając na powierzchnię wody wtłaczają pod nią mikroskopijny pęcherzyk powietrza, a ten następnie, unosząc się ku górze, zaczyna wibrować i wydawać przenikliwy dźwięk. Jest to dźwięk o częstotliwości od 50 do 200 kHz, zbyt wysokiej, aby był słyszalny dla człowieka, ale wiele zwierząt wodnych jest w stanie go zarejestrować. I jest to dla nich zapewne przykry, dezorientujący hałas.

Hałas hałasem, ale warto pamiętać, że człowiek przez całe życie jest otoczony dźwiękami i jest to stan całkowicie naturalny. Z dźwięków składa się przecież mowa, muzyka; dźwiękiem jest ostrzegawczy sygnał i śpiew ptaka. Choć często deklarujemy, że kochamy ciszę, z pewnością nie chodzi nam o ciszę absolutną. Ta jest wręcz trudna do zniesienia na dłuższą metę, o czym można się przekonać przebywając w komorze bezechowej. Jest to jednak doświadczenie wyłącznie dla ludzi o dużej odporności psychicznej.