Klimatolodzy ostrzegają przed kilkuletnią przerwą w pomiarach zmian grubości pokrywy lodowej w Arktyce i Antarktyce, która może nastąpić wskutek braku na orbicie odpowiedniego satelity.

Obecnie pomiarów dokonują dwa orbitery, ich okres eksploatacji już się jednak niemal kończy i najprawdopodobniej przestaną działać jeszcze przez wystrzeleniem ich następców. To oznacza, że przez jakiś czas nie będzie wiarygodnych danych co do topnienia lodu w strefach polarnych. A dane te mają kluczowe znaczenie dla działań na rzecz walki z globalnym ociepleniem.

Chodzi o dwie misje kosmiczne: europejskiego satelitę CryoSat-2 i amerykańskiego IceSat-2. Oba mierzą kształt i wysokość powierzchni lodu. Ich przyrządy odegrały kluczową rolę w rejestrowaniu spadku objętości lodu morskiego i zmniejszającej się masy lodowców. Niestety, istnieje obawa, że CryoSat-2 i IceSat-2 zostaną wycofane z użytku na długo przed uruchomieniem jakichkolwiek działań następczych.

CryoSat-2 przekroczył już zresztą swój okres użytkowania. Został umieszczony w kosmosie w 2010 r. i miał działać około 3,5 roku. Prawdopodobnie uda się przedłużyć jego żywot do 2024 r., jednak z uwagi na zużycie akumulatorów i wycieki paliwa nie jest to pewne.

Z kolei IceSat-2 został wprowadzony na orbitę stosunkowo niedawno, bo w 2018 r. Zaprojektowano go na trzy lata pracy, z założeniem, że czas ten może ulec przedłużeniu nawet do dekady. Tym niemniej, wobec faktu, że na razie nawet nie rozpoczęto przygotowań do kolejnych tego typu misji, także ten satelita przestanie działać zanim doczeka się następcy.

Naukowcy szacują, że przerwa w pomiarach może potrwać od dwóch do pięciu lat. Zaprzestanie rejestrowania zmian pokrywy lodowej na lądzie i lodu morskiego obniży zdolność klimatologów do ulepszania modeli klimatycznych.

Jedynym obecnie możliwym „zamiennikiem” satelity CryoSat-2 jest misja EC/ESA o kryptonimie Cristal. Będzie podobna do CryoSat, lecz ze znacznie większymi możliwościami dzięki dwuczęstotliwościowemu wysokościomierzowi radarowemu. Prace nad statkiem kosmicznym już rozpoczęto, ale wystartuje on dopiero w 2027 lub 2028 r., a może nawet później. Amerykańska NASA poczuła się w obowiązku odnieść do problemu. Zastępca szefa Dyrekcji Misji Naukowych NASA, dr Thomas Zurbuchen, uspokajał, że tzw. luka biegunowa może zostać zminimalizowana lub wręcz zlikwidowana dzięki wdrożeniu innych niż kosmiczne rozwiązań. Jednym z nich mogłoby być uruchomienie europejskiej wersji projektu IceBridge NASA. Był to program badawczy, który amerykańska agencja prowadziła w ciągu ośmiu lat między zakończeniem pierwszej misji IceSat w 2010 r. a wystrzeleniem IceSat-2 w 2018 r. Wykorzystano wówczas samolot wyposażony w wysokościomierz laserowy, który dokonywał przelotów nad Arktyką i Antarktyką.